Dzień 30 + 31






Przekrój narodowości pracowników Target Field zahacza o każdy zakątek świata. Dziwne jest to, że zastanawiają mnie tylko i wyłącznie Chińczycy. Większość czasu myślałem, że to pracowity, inteligentny i sprytny naród. Co ciekawe, do tej pory wszystko Chińscy "wysłannicy" okazują się być kompletną przeciwnością. Przez dwa dni miałem okazję pracować z dwoma z nich i przez 2 dni w myślach miałem tylko "WTF?!". Po pierwsze rozwiewam wszystkie możliwe wątpliwości: nie, nie mieli autyzmu. Po drugie: nie rozumieli w ogóle angielskiego (lub tylko udawali, że nie rozumieją). Skąd takie odczucia? 
- walenie hotdogiem w blat wystukując w rytm przez 2 minuty, kiedy wszyscy klienci i pracownicy patrzeli się z niedowierzaniem 
- śpiewanie karaoke podczas przerwy do telefonu
- tańczenie i wymachiwanie rękoma podczas zmywania
- reagowanie "ja zostać" na polecenie managera, że ma iść do domu
... no tak zmieszany do domu to jeszcze nie wracałem. Całą drogę myślałem, że to chyba ja nie pasuję do tego świata. 

Mówiąc o osobistościach w Stanach na myśl przychodzi mi jeszcze jedna postać, czyli tzw. "babcia". Babcia to potoczne określenie mamy p. Wiesi, która w tym roku kończy 83 lata. Ojj... Ile ja historii nasłuchałem się o babci, a czuję, że to nawet nie jest połowa. Babcia nie boi się niczego, nie straszny jej obcy język, dalekie podróże czy niemili ludzie. Babcia nie zna angielskiego, ale i tak umie porozumieć się i rozmawiać 30 minut z sąsiadem (notabene Chińczykiem), który też nie mówi po angielsku. Babcia nie uznaje porządku innych i kiedy przyjeżdża w odwiedziny musi przemodelować zawartość wszystkich szafek pod siebie. Dla babci nie jest wyczynem lecieć z rodziną na Hawaje i nie chcieć wyjść z wody. W tym momencie pozdrawiam moje babcie!

Kot polubił mnie niesamowicie, moje koszulki kota nie lubią tak samo. Jak tylko przyjdę leży na łóżku i czeka aż wejdę na łózko, żeby położyć się na moim brzuchu/nogach. Nie mogę czasami nawet ruszyć palcem, a co dopiero korzystać z komputera i potrafię przez godzinę siedzieć na komórce próbując nie oddychać.

Z sekcji kulinarnej dwie rzeczy: sushi i ciasto. Gdyby opakowania gotowych / robionych na miejscu sushi były tak tanie jak w Stanach (bez przeliczania dolarów na złotówki) to kupowałbym je przynajmniej raz w tygodniu - co robię tutaj. $5-7 za opakowanie, często przygotowane na oczach klienta naprawdę robi wrażenie i smakuje jeszcze lepiej jedząc w domu na spokojnie. Ale i tak hitem było znalezienie przeze mnie ciasta oreo za $5. Jak tylko je otworzę, zjem je całe nie dzieląc się z nikim, aż prawdopodobnie się zerzygam... 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dzień 6

Dzień 2

Dzień 50 - 56