Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2017

Dzień 22-24

Obraz
Jeden dzień wolnego powinien wystarczyć na tymczasowe naładowanie baterii. I w zasadzie wystarczył. Gdyby nie fakt zepsutego piekarnika, którego dźwięk po 5 minutach przyprawiał o ból głowy, a po kilku godzinach narzucał myśli samobójcze to piątek i sobota nie były męczącymi dniami. Szczególnie, że postanowiłem wziąć dodatkową zmianę za chorą Dianę, co pozwoliło mi zarobić kilka groszy więcej. Dodatkowo przez fakt, że cały tydzień pracowałem z Georgem (czyli praktycznie pracowałem sam) zaproponował mi, żebym został managerem zmiany. Po tygodniu podwyżka o $0.5, po dwóch o kolejne $1.5… Przy takim tempie podwyżek na koniec wakacji zostanę królem precli. Dzięki Bogu Target Field nie przewidywał w ten weekend żadnych gier, co pozwoliło mi na cieszenie się 1,5 dnia weekendu w spokoju z dala od obydwóch prac. Po przyjeździe z pracy (jak zawsze głodny) postanowiłem nie gotować, a zjeść na mieście. Wybór był prosty - padło na chińszczyznę. Tym razem jednak nie stand...

Dzień 21

Obraz
Pierwszy od dwunastu dni wolny dzień, podczas którego najchętniej leżałbym na leżaku szóstego piętra czytając książkę przy basenie i zajadając się chipsami. Nie było dla mnie dużym zaskoczeniem, że pogoda wybrała sobie akurat ten jeden jedyny dzień, żeby się popsuć. Plany musiały zatem ulec zmianie. W zasadzie zmieniło się tylko miejsce, bo zamiast leżeć przy basenie leżałem w mieszkaniu i przez kilka godzin nawet nie miałem zamiaru wstać z sofy. Wiadomo jednak, że najpotężniejszą siłą mogącą wyciągnąć mnie na miasto jest głód. Łącząc to z zamiarem znalezienia odpowiedniego urodzinowego prezentu dla Joe, które są oddalone od moich jedynie o 10 dni, wyruszyłem w stronę kolejki, a z niej do Mall of America. Pierwszym punktem był sektor restauracji i Panda Express, czyli moje ulubione miejsce z tamtego roku. Wybór też nie był trudny - chow mein, orange chicken i broccoli beef. Nie minęło nawet 5 minut, kiedy zorientowałem się, że cząstka mnie tęskniąca ...

Dzień 18-20

Obraz
I mimo, że praca cały czas nie dawała mi pełnego wolnego dnia, w którym mógłbym w końcu wypocząć, to wiedziałem że chwilowo najgorsze mam już za sobą. Pozostały mi tylko 3 dni pojedynczych zmian do wolnego czwartku, który pozwalał mi na przebrnięcie przez 2 tygodnie harówy. W bliżej nieokreślony sposób tak samo zbliżające się urodziny, mimo że w połowie spędzone w pracy, napawały mnie dobrą energią. Planów na ten dzień z mojej strony było brak, ale po cichu liczyłem na chociaż jedną małą niespodziankę. Doczekałem się… i to niejednej. Jak to przy porannych zmianach bywa, zanim dotarłem do mieszkania musiałem spędzić około godzinę w autobusie, co pozwoliło mi dotrzeć na miejsce kilka minut przed 17. Po wejściu do środka okazało się, że nie jestem sam co nieco zbiło mnie z tropu, bo Joe kończy pracę po 18. Cóż, jak się okazało - nie w moje urodziny… North Loop jest odpowiednikiem Krakowskiego Kazimierza, będąc skupiskiem restauracji, dyskotek i pubów, do którego zmie...

Dzień 16-17

Obraz
Pięć dni, w których po podsumowaniu przepracowałem około 54h wystarczyły, żebym poczuł się najzwyczajniej w świecie zmęczony. Jeszcze bardziej dołującym był fakt, że nie tylko zbliżający się weekend był pracujący, ale również 3 dni po nim wliczając moje urodziny. Tym sposobem zaczynając pracę w galerii 1 lipca, najbliższy całkowicie wolny dzień miał nastąpić dopiero po 13 dniach. Jedynym pocieszającym faktem było zakończenie na jakiś czas passy podwójnych zmian Southdale-Target. W standardowej atmosferze skwaru, czarnego rapu i kolejki otyłych (ale miłych) ludzi czekających na zamówienie w trakcie przerwy przenudnego meczu postanowiłem, że zwolnię się do domu godzinę wcześniej w obydwa dni weekendu. Nie miałem żadnego konkretnego planu na spędzenie wolnego czasu, po prostu potrzebowałem chwili odpoczynku. W zasadzie to potrzebowałem chwili nic-nierobienia, która wydawała się najlepszym rozwiązaniem. Jeszcze lepiej wyglądał pomysł nic-nierobienia przy b...

Dzień 13-15

Obraz
Następne dni zmieniły się w system 0-1 i nie przypominały w niczym początkowej sielanki: praca-mieszkanie, praca-mieszkanie, praca-mieszkanie. Wyjście z domu, jazda autobusem, 6h w pierwszej pracy, godzina przerwy która wystarczała na przetransportowanie się z jednego punktu do drugiego, 6h w Target Field i powroty do mieszkania przed dwunastą w nocy. Już więcej nie mogłem narzekać na posiadanie zbyt dużej ilości wolnego czasu. Czas w mieszkaniu starczał mi na zrobienie śniadania rano i prysznic w nocy. Bez włączania komputera, bez rozmów, bez siły na cokolwiek innego. Jedynie godzina spędzona w autobusie pozwalała mi na założenie słuchawek i zagłębienie się w książkę Mastertona, którą zacząłem czytać jeszcze w samolocie. Na szczęście nie potrzebowałem tygodni aklimatyzacji, żeby poczuć się swobodnie na obu stanowiskach. Nie musiałem stresować się szukaniem dodatkowej pracy, jak było to jeszcze równy rok temu, nie musiałem też przejmować się codziennie to nowym st...

Dzień 12

Obraz
Dzień Niepodległości, czyli święto wolne od pracy. Wolne w teorii, bo przecież gdzieś cała ta masa ludzi musiała znaleźć lepsze alternatywy niż siedzenie przez cały ten czas w domu. Jedną z takich alternatyw był Target Field i mecz baseballu oglądany w temperaturze ponad 30 stopni na pełnym słońcu z piwem w ręku.  Wychodząc do pracy o 10.00 czułem, jakbym znalazł się w środku rozgrzanego samochodu. Pogoda nie przypominała już tej z początku mojego przyjazdu. Upał i duchota to dwa określenia, które idealnie opisują lato w Minneapolis. Wiadomo, że otwarty stadion nie może być wyposażony w uwielbiane przez Amerykanów klimatyzację, dlatego jedynym udogodnieniem jest cień rzucany przez strop trzeciego piętra. Mimo to już po 15 minutach da się odczuć klejące się do ciała paskudny niebieski uniform i samozamykające się z gorąca oczy. Standardowo na powitanie czekała mnie kolejka ludzi ustawionych przed działem HR, później marsz przez pół stadionu do standu 232, przygotowywan...

Dzień 11

Obraz
  Tego samego dnia, w którym zaczynałem pracę na Target Field miało odbyć się szkolenie dla nowych pracowników, co nie do końca było przemyślaną decyzją, ze względu na cały dzień spędzony na stadionie. Pozytywem tego wszystkiego był fakt, że nie musiałem uczestniczyć w całym przewidzianym dla świeżaków szkoleniu oraz to, że byłem o wiele lepiej przygotowany na to, co mnie czeka. Wiedziałem o wiele lepiej które wejście przeznaczone jest dla pracowników, który pokój to miejsce szkolenia i z kim to szkolenie będzie przeprowadzone. Wszedłem więc do sali, w której czekały dwie Chinki, Macedończyk i dwóch Rosjan. I czułem nieznaczną przewagę, bo pamiętałem większość szkolenia, a część papierów które zostały im przekazane do wypełnienia, zostały przeze mnie wypełnione w tamtym roku. Siedząc tak i słuchając prezentacji Marie o historii Delaware North Company, procedurach bezpieczeństwa czy ogólnych obowiązkach cały czas miałem w głowie ubiegłoroczne szkolenie, które tak ...

Dzień 9-10

Obraz
Sobota. Pierwszy dzień pracy i pierwszy dzień sprawdzianu. Cały czas w głębi duszy liczyłem na to, że George nie wyszedł z założenia, że rok przerwy to nie tak dużo, żeby zapomnieć wszystkie wymagane w pracy procedury. Wiedziałem jednak, że brak litery T przy moim nazwisku tego dnia oznaczało zupełnie inny scenariusz. Tego dnia pracowałem z Alexem, czyli pracownikiem z najdłuższym stażem, co w całej tej sytuacji było najoptymistyczniejszym wariantem. Mimo wszystko ot tak w jednym momencie musiałem sobie przypomnieć obsługę kasy, menu czy procedurę wyrabiania i formowania ciasta… Może nie brzmi to zbyt porywająco i skomplikowanie, ale mimo wszystko dla nowych osób przewidziany jest tydzień treningu i dodatkowa osoba do pomocy. A ja ot tak zostałem postawiony przed faktem dokonanym i musiałem udawać, że wszystko jest OK, chociaż nie do końca było. Godzina po godzinie potyczki i pomyłki zaczęły słabnąć na sile, a ja zacząłem się czuć nieco swobodniej przypominając so...