Dzień 65 - 72
Dwa z najbardziej reprezentacyjnych części Minneapolis to Nicollet Mall i Walker Art Center ze słynną rzeźbą łyżeczki z wisienką. Cóż, widocznie władze miasta dowiedziały się o moim przyjeździe i specjalnie dla mnie chciały wyremontować wszystko co tylko się da włącznie z dwoma wymienionymi miejscami. Niestety pech chciał, że dowiedzieli się o tym za późno i zakończenie prac planowane jest na lato 2017. Jedyne co teraz pozostaje to podziwianie robót i marsz na orientację omijając barierki raz z jednej, raz z drugiej strony. Mimo faktu, że dookoła wykopaliska, beton i góry ziemi to Minneapolis w dalszym ciągu jest jednym z najbardziej zielonych miast jakie kiedykolwiek widziałem. Rola parków, skwerów i jezior w Minnesocie to pierwszorzędna sprawa. Nawet wizualizacje Nicollet Mall pokazują, że po będąc otoczonym z dwóch stron wieżowcami można upchnąć dodatkową zieleń.
W każdym zakamarku miasta i nawet mimo wszechobecnych remontów przykłada się tutaj niesłychaną rolę do uproszczenia życia niepełnosprawnym. Osoby na wózku inwalidzkim bez przeszkód mogą przedostać się z punktu A do punktu B nawet mimo rozkopanej nawierzchni - jeśli robotnicy zauważą dziurę, która mogłaby utrudnić poruszanie się po prostu kładą dyktę lub tworzą nową, odpowiednio przystosowaną rampę. Każdy autobus wyposażony jest w mechanizm ułatwiający wjazd osobom na wózkach (lub z wózkiem), a dodatkowo czasem można dostrzec specjalne autobusy przewożące osoby niepełnosprawne bezpośrednio z domu do wybranego miejsca. W Target Field pierwszego dnia poznałem się z facetem, który w zasadzie nic nie robił, po prostu stał i rozmawiał z każdą napotkaną osobą. W tamtym tygodniu miałem okazję porozmawiać z nim raz jeszcze i dowiedziałem się, że jego zadaniem jest wspieranie osób niepełnosprawnych w pracy i tworzenie dla nich na tyle podobnych szans rozwoju jakie posiadają pozostali. Pewnego razu w Southdale Center (w miejscu, w którym pracuję) pojawiła się praktycznie całkowicie sparaliżowana kobieta na elektrycznym wózku inwalidzkim. Tego dnia pracowałem z Georgem (managerem), który zna tą kobietę i wie jak zareagować. Poprosiła o napój do jej specjalnie przystosowanego kubka (a przynajmniej tyle udało mi się zrozumieć z jej mowy). George podszedł do niej, wyciągnął kubek, pomógł jej z pieniędzmi i odprawił z uśmiechem. Na sam koniec zdążyłem jeszcze usłyszeć podziękowanie, jak bardzo wdzięczna jest, gdy spotyka osoby potrafiące jej pomóc w codziennych sytuacjach. Ten moment wystarczył mi do polepszenia mojego nastroju o 100%.
Tak jak przewidywałem, ubiegły tydzień nie pozostawił mi praktycznie ani chwili wolnego czasu, pomimo faktu, że dniówki w Target Field bywały różne. Niedziela pełna nowych pracowników i największego tłumu klientów, wtorek z nawałnicą i kolejnym ostrzeżeniem pogodowym na telefonie. Niestety, ten tydzień był ostatnim pracującym tygodniem dla 2 osób, dzięki którym praca wydawała się o wiele przyjemniejsza. Ostatniego dnia dostałem od nich przypominajki, żeby nie zapomnieć jak dobrze nam się razem pracowało i pamiętać o utrzymywaniu kontaktu.
Lista moich miejsc, które zamierzam odwiedzić nie jest długa (w zasadzie nie zalicza się nawet do krótkich), ale od początku wiedziałem, że odwiedzę te 2 miasta: Nowy Jork i Waszyngton. Oczywiście, że lista mogła i pewnie powinna być co najmniej 10 razy dłuższa, ale nie jest z kilku powodów. Najważniejszy? Zamierzam tu jeszcze wrócić. Tak czy siak, bilet z Minneapolis do Waszyngtonu kupiony, z Waszyngtonu do Nowego Jorku przedostanę się pociągiem, więc czas na kupienie kolejnego biletu jeszcze mam.
Niedziela to dzień, w którym długość mojego wolnego czasu zaskakująco przekroczył normę dwóch godzin. Nie mogło obyć się bez chińszczyzny i lodów, które ćwiczyły moją samokontrolę przed niezjedzeniem całego opakowania na raz. Co ciekawe cały czas mając wybór Panda Express/chińszczyzna na dowóz/mrożonki w Targecie a typowo Amerykańskie jedzenie, zawsze wybieram chińszczyznę. Co smutne, przez to zamiłowanie nie jadłem jeszcze prawdziwego steaku...
A co robi się z ciasta, którego w pracy było nadmiar i jak typowy Polak zamiast wyrzucić, lepiej wziąć do domu? Wszystko! Jeszcze więcej precli, hotdogi i dwa rodzaje pizzy...
Jedyną smutną rzeczą w tym tygodniu jest fakt, że ominął mnie Cat Video Festival, czyli cykliczny nocny festiwal, którego punktem głównym jest pokaz śmiesznych filmików z kotami na ogromnym ekranie dla ponad 10 000 publiczności. Dalej nie mogę wybaczyć komuś, kto wymyślił termin wtorkowego wieczoru. Trep!
W każdym zakamarku miasta i nawet mimo wszechobecnych remontów przykłada się tutaj niesłychaną rolę do uproszczenia życia niepełnosprawnym. Osoby na wózku inwalidzkim bez przeszkód mogą przedostać się z punktu A do punktu B nawet mimo rozkopanej nawierzchni - jeśli robotnicy zauważą dziurę, która mogłaby utrudnić poruszanie się po prostu kładą dyktę lub tworzą nową, odpowiednio przystosowaną rampę. Każdy autobus wyposażony jest w mechanizm ułatwiający wjazd osobom na wózkach (lub z wózkiem), a dodatkowo czasem można dostrzec specjalne autobusy przewożące osoby niepełnosprawne bezpośrednio z domu do wybranego miejsca. W Target Field pierwszego dnia poznałem się z facetem, który w zasadzie nic nie robił, po prostu stał i rozmawiał z każdą napotkaną osobą. W tamtym tygodniu miałem okazję porozmawiać z nim raz jeszcze i dowiedziałem się, że jego zadaniem jest wspieranie osób niepełnosprawnych w pracy i tworzenie dla nich na tyle podobnych szans rozwoju jakie posiadają pozostali. Pewnego razu w Southdale Center (w miejscu, w którym pracuję) pojawiła się praktycznie całkowicie sparaliżowana kobieta na elektrycznym wózku inwalidzkim. Tego dnia pracowałem z Georgem (managerem), który zna tą kobietę i wie jak zareagować. Poprosiła o napój do jej specjalnie przystosowanego kubka (a przynajmniej tyle udało mi się zrozumieć z jej mowy). George podszedł do niej, wyciągnął kubek, pomógł jej z pieniędzmi i odprawił z uśmiechem. Na sam koniec zdążyłem jeszcze usłyszeć podziękowanie, jak bardzo wdzięczna jest, gdy spotyka osoby potrafiące jej pomóc w codziennych sytuacjach. Ten moment wystarczył mi do polepszenia mojego nastroju o 100%.
Tak jak przewidywałem, ubiegły tydzień nie pozostawił mi praktycznie ani chwili wolnego czasu, pomimo faktu, że dniówki w Target Field bywały różne. Niedziela pełna nowych pracowników i największego tłumu klientów, wtorek z nawałnicą i kolejnym ostrzeżeniem pogodowym na telefonie. Niestety, ten tydzień był ostatnim pracującym tygodniem dla 2 osób, dzięki którym praca wydawała się o wiele przyjemniejsza. Ostatniego dnia dostałem od nich przypominajki, żeby nie zapomnieć jak dobrze nam się razem pracowało i pamiętać o utrzymywaniu kontaktu.
Lista moich miejsc, które zamierzam odwiedzić nie jest długa (w zasadzie nie zalicza się nawet do krótkich), ale od początku wiedziałem, że odwiedzę te 2 miasta: Nowy Jork i Waszyngton. Oczywiście, że lista mogła i pewnie powinna być co najmniej 10 razy dłuższa, ale nie jest z kilku powodów. Najważniejszy? Zamierzam tu jeszcze wrócić. Tak czy siak, bilet z Minneapolis do Waszyngtonu kupiony, z Waszyngtonu do Nowego Jorku przedostanę się pociągiem, więc czas na kupienie kolejnego biletu jeszcze mam.
Niedziela to dzień, w którym długość mojego wolnego czasu zaskakująco przekroczył normę dwóch godzin. Nie mogło obyć się bez chińszczyzny i lodów, które ćwiczyły moją samokontrolę przed niezjedzeniem całego opakowania na raz. Co ciekawe cały czas mając wybór Panda Express/chińszczyzna na dowóz/mrożonki w Targecie a typowo Amerykańskie jedzenie, zawsze wybieram chińszczyznę. Co smutne, przez to zamiłowanie nie jadłem jeszcze prawdziwego steaku...
A co robi się z ciasta, którego w pracy było nadmiar i jak typowy Polak zamiast wyrzucić, lepiej wziąć do domu? Wszystko! Jeszcze więcej precli, hotdogi i dwa rodzaje pizzy...
Jedyną smutną rzeczą w tym tygodniu jest fakt, że ominął mnie Cat Video Festival, czyli cykliczny nocny festiwal, którego punktem głównym jest pokaz śmiesznych filmików z kotami na ogromnym ekranie dla ponad 10 000 publiczności. Dalej nie mogę wybaczyć komuś, kto wymyślił termin wtorkowego wieczoru. Trep!
Komentarze
Prześlij komentarz