Dzień 62 - 64
Sztandarowym punktem każdych igrzysk jest ich uroczysta inauguracja. Nie inaczej miało być tym razem, kiedy to wszystko było przygotowane: paskudne, słodkie chipsy o smaku BBQ po lewej, paczka MM'sów po prawej i ostatnia butelka zimnego Żywca. Pora idealna - piątek 19:00 wieczorem. Fotel, telewizor, kanał 11, NBC i ruszamy... Niestety, nikt mi nie powiedział, że pierwszy "postój" nastąpi już po 5 minutach. 2-minutowa reklama i wracamy do gry... Na kolejnych 5 minut, żeby zobaczyć kolejnych 5 minut otwarcia igrzysk, i tak w kółko. Co najciekawsze, przerwa na reklamy nie oznaczała zatrzymania ceremonii na momencie, w którym została przerwana i puszczenie od tego też momentu, ale w trakcie każdych reklam igrzyska toczyły się swoim życiem, które nie zostało pokazane ze względu na wyprzedaż w salonie Mustanga lub smak nowego napoju gazowanego dla otyłych Amerykanów. Skutek? 20 minut okazało się moim limitem irytacji...
Cały czas słyszę dwa zdania dotyczące mojego przyjazdu do Minneapolis. Po pierwsze, lato i pogoda jest w tym roku wyjątkowo przyjazna. Po drugie, trafiłem na najgorszy okres pod względem robót drogowych, dawno nikt nie widział tak rozwalonego miasta. Z tym drugim mogę się zgodzić, bo faktycznie czasem daje się odczuć wydłużony czas stania w korku lub konieczność pokonania labiryntu pomiędzy barierkami rozgraniczającymi poszczególne wykopaliska. Boję się natomiast pomyśleć, co oznacza pojęcie "nieprzyjaznej" pogody, skoro dla mnie nawet ta przyjazna potrafi być niesamowicie męcząca. Podobno najgorsze już za nami, co faktycznie da się odczuć - dzisiaj jedyne 28 stopni.
Połączenie przyjemnej pogody z odbywającymi się co jakiś czas eventami i rozmową z nieziemsko uprzejmymi i ciekawymi ludźmi to połączenie, którego mi będzie brakowało. Nie inaczej było w ten weekend, kiedy to kilka przecznic Uptownu było wyłączonych z ruchu z powodu Festiwalu Sztuki. Stragan na straganie, ludź na ludziu. Fotografie zwierząt, krajobrazu, impresjonistyczne obrazy, nowoczesne bohomazy... Do tego stoiska z lemonadą, wegańskimi i bezglutenowymi przekąskami, ogromne patelnie paelli czy całkiem smaczne piwa. No i ludzie, którzy zawsze na wieść o tym, że przyjechałem z Polski reagują niesamowicie pozytywnie zawsze szukając w głowie własnego powiązania z tym państwem: "Oh! My best friend is from Poland!", "pie-rogi? I love it!", "My grandpa was Polish...". Nawet zwyczajne dla Amerykanów sytuacje wydają mi się ekstremalnie nierealne w polskich realiach. Kupowanie piwa, oczywiście obowiązkowe sprawdzanie wieku (21 lat) i brak paszportu, który jako jedyny upoważnia mnie do tego typu zakupów. Mimo tego, nie tylko piwo było moje, ale i kilkuminutowa przyjemna rozmowa z kasjerką o moich przygodach w Stanach. Chcesz nagrać ganiające się wiewiórki w parku, ale dookoła masa ludzi, którzy mogliby w tym przeszkodzić? Nic prostszego, wyciągnij telefon, nagraj co masz nagrać a wszyscy dookoła zamrą w ruchu i będę z uśmiechem przypatrywać się co robisz. Przekręcisz słowo lub powiesz coś kompletnie bez sensu? Nie przejmuj się, osoba z którą rozmawiasz spokojnie poczeka aż wytłumaczysz co miałeś na myśli, lub może zastąpić szukane słowo innym słowem. Jedno jest pewne, większość ludzi kocha nietutejsze akcenty i historie z nimi związane.
A ja po tygodniu dostałem propozycję awansu na kierownika zmiany. Niestety, na tyle zdążyłem polubić mojego szefa, że prawdopodobnie odmówię tego awansu - nie wie, że za miesiąc będę się zwalniał, a to byłoby po prostu nie fair.
Tak czy siak, życie toczy się dalej - 1,5 miesiąca dalej przede mną!
Komentarze
Prześlij komentarz