Dzień 67-74 (Wisconsin)
Leżąc tak teraz po raz kolejny na leżaku 6. piętra w pierwszy dzień września nie mogę uwierzyć, że wyczekiwane przeze mnie wakacje, o których nie mogłem przestać myśleć od samego początku ich planowania wchodzą na ostatnią prostą.
Pracowałbym cały tydzień bez przerwy, ale o wyjeździe do Wisconsin wiedziałem od dłuższego czasu, więc oba grafiki udało mi się dostosować z myślą o wolnym weekendzie. Co więcej, 4 września jest dniem wolnym w Stanach co dawało 3-dniowy urlop i przedłużało obijanie się pośrodku jednego wielkiego pola kukurydzy. W piątek Target Field przetrzymał nas do późna, więc na pakowanie się przyszła pora dopiero w sobotę, w momencie kiedy Joe zajmował się wypożyczaniem samochodu. Po 30 minutach wsiedliśmy do wypolerowanego niebieskiego Forda Fusion z 2017 roku, żeby przez kilka pierwszych sekund zastanawiać się nad bezgłośnym hybrydowym silnikiem i brakiem ekscytacji w porównaniu do głośnego silnika Mustanga, którego miałem okazję doświadczyć nieco ponad miesiąc wcześniej. Droga z Minneapolis do Rosholt zajmuje ponad 3 godziny, więc próbując poprawić sobie nieco humor i znaleźć zajęcie zostałem odpowiedzialny za podkład muzyczny. Zaczęło się niewinne od uwielbianej przez Scotta City Lights, przez piosenki Disneya (Moana!) kończąc na kolędach. W podróż wliczone były dwie przerwy: jedna na pączki ze stacji paliw, druga na obiad z McDonalda - jak na amerykański tryb życia przystało (...).
Komentarze
Prześlij komentarz