Dzień 5

Jedynym planowym punktem tego dnia było wyjście do Target Field i podpisanie ichniejszych dokumentów. Poza tym brak jakichkolwiek chęci do wstania z łóżka, a przynajmniej z kanapy z widokiem na bezchmurne niebo. Podobnie było ze znalezieniem motywacji do zrobienia sobie śniadania, szczególnie że powoli nie mogę narzekać na brak składników w lodówce, w której dawniej była tylko woda, napoje i masło. Standardowo wybór jednak padł na gofry z bitą śmietaną i owocami, które prawdopodobnie nie znudzą mi się, aż nie dostanę cukrzycy. Dział HR przyjmował nowych pracowników od poniedziałku do piątku od 10.00 do 14.00. Mail z początku czerwca mówił o stawieniu się w pracy pierwszego dnia roboczego po przylocie, co u mnie “przez przypadek” przeciągnęło się aż do trzeciego. Nieprzejęty tym wszystkim wyruszyłem w stronę Targetu po 12, przechodząc przez wiecznie remontowane Nicollet Avenue, a później w stronę stadionu czując rozpoznawalny z daleka zapach karmelizowanego po...