Dzień 53-59
Kolejny tydzień, w którym praca wygrywała nad czasem wolnym wliczając raz jeszcze pracujący weekend. Postanowiłem jednak, że będzie to ostatni z takich weekendów, bo nie przyleciałem tutaj żeby spędzać sobotę czy niedzielę obsługując zmierzłych klientów. Codziennie kilkugodzinne zmiany o różnych porach dnia rujnują dostatecznie jakiekolwiek spędzanie wolnego czasu poza mieszkaniem, żeby móc swobodnie zaplanować coś poza leżeniem na sofie i oglądaniem seriali, pisaniem bloga lub ewentualnie podczas słonecznej pogody wylegiwanie się na leżaku przy basenie. George’owi zostawiłem więc rozpisany harmonogram miesiąca z zastrzeżeniem, że nie mam zamiaru pracować w żaden inny dzień który nie jest wymieniony na kartce, a na stadionie wykreśliłem prawie wszystkie weekendy z dostępności na koniec sierpnia i wrzesień. W dalszym ciągu jednak wszystkie 7 dni spędziłem na zmianę w jednej bądź w drugiej pracy, wliczając dodatkowo podwójne zmiany z powodu de...