Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2017

Dzień 53-59

Obraz
Kolejny tydzień, w którym praca wygrywała nad czasem wolnym wliczając raz jeszcze pracujący weekend. Postanowiłem jednak, że będzie to ostatni z takich weekendów, bo nie przyleciałem tutaj żeby spędzać sobotę czy niedzielę obsługując zmierzłych klientów. Codziennie kilkugodzinne zmiany o różnych porach dnia rujnują dostatecznie jakiekolwiek spędzanie wolnego czasu poza mieszkaniem, żeby móc swobodnie zaplanować coś poza leżeniem na sofie i oglądaniem seriali, pisaniem bloga lub ewentualnie podczas słonecznej pogody wylegiwanie się na leżaku przy basenie. George’owi zostawiłem więc rozpisany harmonogram miesiąca z zastrzeżeniem, że nie mam zamiaru pracować w żaden inny dzień który nie jest wymieniony na kartce, a na stadionie wykreśliłem prawie wszystkie weekendy z dostępności na koniec sierpnia i wrzesień. W dalszym ciągu jednak wszystkie 7 dni spędziłem na zmianę w jednej bądź w drugiej pracy, wliczając dodatkowo podwójne zmiany z powodu de...

Dzień 46-52

Obraz
Po chwili wolnego przyszedł czas na powrót do rzeczywistości, a konkretniej do pracy na stadionie. W poniedziałkowy wieczór zostałem powitany przez Monie ulotką, gdzie jedna strona przedstawiała banknot $100, a druga informowała co trzeba zrobić, żeby wygrać prawdziwą premię. Tego dnia Target Field odwiedzał tajemniczy klient, który sprawdzał wybranych pracowników pod względem uprzejmości i profesjonalności. Ulotka wspominała o 10 punktach, które trzeba było spełnić (a w zasadzie stanowiła przypomnienie, jak powinien wyglądać wymarzony pracownik), m.in. powitanie z uśmiechem i nawiązanie kontaktu wzrokowego, sugestia powiększenia zamówienia czy procedura wydawania reszty. Zakładając, że na stadionie znajduje się około 1000 pracowników, szanse na trafienie na tajemniczego klienta były raczej marne. Tym bardziej nie uśmiechało mi się spełnianie wszystkich wymagań względem każdego napotkanej osoby - w końcu nadgorliwość gorsza od faszyzmu. Jeden z punk...

Dzień 40-45

Obraz
Po początkowej ekscytacji z przylotu do Stanów i wrażeniach związanych z podróżą do Kalifornii pozostałe dni wydają się zlewać w jedno. Ale dalej to jedno nie jest zwykłym szarym zlepkiem zmarnowanego czasu, a codzienna (amerykańską) rutyną, do której pewnie nie raz będę wracał myślami, a która chciałbym żeby nie kończyła się wraz z końcem września. I mimo że zostało jeszcze sporo czasu na trwanie w tej bajce w głowach obu z nas powoli uzmysławia się fakt, że wszystko ma swój koniec. Powrót z lotniska planowałem spędzić w zamówionym uberze, który zabrałby mnie prosto do mieszkania, jednak noc nie sprzyjała korzystnym cenom. Najtańszą ofertą, która pokazała się na moim telefonie stojąc przed budynkiem lotniska było $35, co skłoniło mnie do rozważenia raz jeszcze podróży kolejką. I okazało się, że nie był to wcale najgorszy pomysł biorąc pod uwagę, że trafiłem na moment, w którym nie musiałem długo czekać na przystanku, za przej...

Dzień 37*

Obraz
Miałem jedynie wybrać: czy chcę żeby sobota była niespodzianką, czy nie. I chociaż wybrałem niespodziankę wiedziałem po części z czego prawdopodobnie może się składać. Wielką pasją Scotta jest jego dwuosobowy samolot i kanadyjska licencja pilota, na które poświęca znaczną część ze swoich zarobionych pieniędzy. Jeszcze w Polsce pytał się mnie z ciekawości czy byłbym na tyle odważny, żeby wsiąść z nim do samolotu. Nie wiedziałem jednak, że wycieczka samolotem będzie jedynie pierwszą z wielu niespodzianek tego dnia. Pobudka o 6.30, szybki prysznic i jazda samochodem do Oakland, w którym tak jak przewidywałem, ale nie mówiłem na głos, znajdowało się lotnisko i miejsce, w którym przetrzymywał swój samolot. Po wyprowadzeniu go z garażu mogłem przyjrzeć się z bliska i z każdej strony maszynie, w której miałem znaleźć się zamknięty przez najbliższych kilka godzin. Samolot, którego wyobrażałem sobie w głowie miał siedzenia usta...